Miałem tą część napisać w marcu ale...miałem chwilkę czasu i piszę teraz. A więc, jak już stwierdzicie że jednak chcecie spróbować i możecie mieć predyspozycje i nie będziecie tego traktować jak żart, czy też zabawę to polecam poważnie i spokojnie zastanowić się nad wyborem kart. Są w internecie sklepy gdzie wybór jest naprawdę duży i można coś dobrać pod siebie , pamiętajcie jednak o jednym , kierujcie się sercem a nie ładnymi obrazkami bo może się okazać że kupicie super wypasione i bajeranckie karty, które nie będą do was „przemawiały”. Ja osobiście nie mogłem strawić kart Ridera, owszem są ładne, kupiłem sobie i …leżą w szafce. Jakoś ich nie czuję, wolniej mi idzie interpretacja itp. Dlatego do wyboru kart trzeba podejść ostrożnie, najlepiej przyglądajcie się powoli i sami poczujecie wewnętrznie że to jest ta talia a nie inna. Może się okazać że zainspiruje was klasyczny Tarot Marsylski który nie ma żadnych bajerów, a nawet jest uważany za trudny. Ja zawsze mówię żeby nie iść na łatwiznę. W każdym razie liczcie się z tym, że może podobać się wam talia na obrazku, a w rzeczywistości nie będziecie jej trawić, jest takie ryzyko i wtedy pozostaje albo się poddać i dać sobie spokój, albo kupić inną. Ja osobiście wróżę starymi kartami, już dosyć zniszczonymi Jonathana Dee, to dość nietypowe karty, ale mnie tak przypasowały że w zasadzie starcza mi jeden rzut oka na układ i już wiem co i jak, a z innymi taliami muszę się zastanawiać, a zastanawianie się podczas wróżenia np. przez linie 0700 nie jest wskazane bo klient może się denerwować. Oczywiście żeby zacząć, musicie mieć jakieś materiały , można korzystać z opisów na różnych stronach, na początek w zupełności starczy, ale warto też kupić, 2 może 3 książki w tym temacie i troszku poczytać i nie spieszyć się z tym wróżeniem. Oczywiście podstawa to nie bać się, bo karty Tarota nie są żadnymi kartami diabła, nie można sobie nimi zaszkodzić, nie wywołują klątwy ani nic z tych rzeczy i wiem co mówię, w końcu mam z nimi do czynienia od dziecka i jakoś nic mi się nie stało, opętany też nie jestem:). Są ludzie którzy mogą faktycznie popaść w uzależnienie od kart, co może być postrzegane z boku jako właśnie opętanie, no cóż ja zawsze odpowiadam tak „ można pic alkohol i kontrolować się, można pic alkohol bez kontroli i się stoczyć „. Zasada jest podobna .Wiec jeżeli nie wpadniecie w nałóg pytania kart o każdą pierdołę, to będzie ok, dla przykładu ja sobie wcale nie stawiam, no może raz na rok i tyle, nie pytam kart czy mam zrobić tak czy siak dzień w dzień, bo faktycznie droga do paranoi jest prosta . Na początku niestety trzeba będzie się uczyć, wiele rozkładów robić dla siebie, innego wyjścia nie ma, ale potem stopniowo trzeba to robić dla innych, najpierw znajomych a potem dla obcych ludzi. Na pewno będziecie popełniać błędy, to jest nieuniknione i nie wolno się zrażać, czasami was ktoś opitoli, czasami pochwali, różnie to będzie zwłaszcza na początku, z czasem jak okaże się że dobrze interpretujecie karty, znacznie więcej będzie dobrych słów o was niż tych niemiłych. A niestety sztuka wróżenia nie polega na tasowaniu i wykładaniu kart, tylko na dobrej interpretacji, trzeba mieć troszku abstrakcyjnego myślenia, żeby połączyć wszystko w całość, czasami układy są proste i nie ma z tym problemu, ale zdarzają się takie gdzie są same karty z monetami, a pytamy o uczucia, to stwarza poważny problem dla wielu ludzi. Przekonałem się że wiele osób po prostu nie jest w stanie tego przeskoczyć, no cóż jak już pisałem, nie każdy może zostać wróżką, ale każdy może spróbować. Generalnie jak włożycie w to serce, wyzbędziecie się strachu i będziecie trenować, to nawet bez wrodzonych predyspozycji możecie przepowiadać przyszłość, a raczej możliwą przyszłość bo jak już wyjaśniałem, pewne rzeczy możemy zmieniać, pewnych rzeczy możemy unikać, właśnie dzięki kartom Tarota. I jeszcze zaznaczę, naprawdę szybko można wpaść w uzależnienie od kart, a jak tak będzie to jest duże ryzyko że będziecie przesadzać z interpretacją, a to w końcowym rozliczeniu zemści się na was. Cóż tu jeszcze można napisać? Jak to się mówi trening czyni mistrza, ale nie liczcie że po miesiącu nauki będziecie dobrymi wróżkami, ja nie twierdzę że trzeba uczyć się 20 lat :) Każdy łapie to inaczej, jeden szybciej inny wolniej, ale generalnie uczymy się tego cale życie, bo musicie wiedzieć że pewne znaczenia kart sami z czasem ustalicie i to takie których nie ma w książkach :) Ale do tego trzeba więcej czasu niż miesiąc. I pamiętajcie, nie potrzebne wam żadne buzery bajery typu szklana kula i inne pierdoły, starczą same karty, drewniany stół, świeca i …cisza oraz zaangażowanie. Jeżeli jednak stwierdzicie że to was nie pociąga, to lepiej dać sobie spokój bo można komuś krzywdę zrobić, a czasami samemu sobie. Jeżeli wyjdzie wam jakiś układ którego nie będziecie w stanie zrozumieć to warto czasami zapytać się mnie, czy też innego wróżącego jak on to widzi, tacy ludzie, czasami udzielają konsultacji czy też rad. To by było tyle na temat sztuki wróżenia, następny artykuł będzie o poprzednich wcieleniach. Napiszę go pod koniec lutego. Pozdrawiam